12 stycznia 2019, 17:19
Zacznijmy od początku.
Ciąża to nie choroba, słyszymy to często. Tak potwierdzam to, tylko że inaczej znosi sie pierwszą ciąże, a inaczej kolejne.
Pierwsza ciąża z mojego doświadczenia była okropna. Początki wiadomo radość i zadowolenie że sie udało. Bedzie ta pierwsza oczekiwana dzidzia.
Po tym pierwszym miesiącu zaczynają się mdłości, bóle piersi, bóle brzucha. Idąc do toalety sprawdzasz czy nie ma żadnych plamek na bieliżnie z krwi, bo sie boisz tego poronienia. Wiadomo strach o te nienarodzone maleństwo. Chodzisz na wizyty do lekarza,pytasz sie o to i o tamto, bo nie wiesz czego masz się spodziewać.
Drugi trymestr zaczynaja sie zaparcia, zgaga i bóle brzucha. Szpital... Leżenie, kroplówki z magnezem, leki rozkurczowe i progesteron. Ale na szczeście z dzidzią dobrze. Wyjście ze szpitala i zalecenia od lekarzy- oszczędny tryb życia.
Przez jakiś czas jest dobrze. W moim przypadku tych pobytów szpitalnych w jednej ciąży bylo aż pięć. Teraz po czasie zrozumialam ze nawet ie były wogóle potrzebne. Oczywiście dziewczyny jeżeli coś was niepokoi to wiadomo albo wizyta u swojego lekarza a jak nie da rady to Izba przyjęć. W mojej sytuacji to wszystko bardziej siedziało w głowie. Ten strach ,że coś bedzie nie tak z dzieckiem.
Ciąże donosiłam. Musiałam sie stawić w szpitalu po terminie na KTG. Zrobiłam badanie i lekarz kazał mi zostać na oddziale, z powodu przebytych chorób w przeszłości. Miałam zakładany cewnik na rozwarcie szyjki 2 razy. Oksytocyna też nie podziałała. Leżałam na trakcie porodowym 8 dni. Kobiety przychodziły, rodziły i wychodziły z maluszkami do domu a ja leżałam dalej. Az w koncu tego 8 dnia ordynator na obchodzie zapytał się mnie czy chce cesarskie cięcie. W myślach sobie odpowiedziałam "nie, nie chcę urodzę sama", ale byłam wykonczona już psychicznie więc sie zgodziłam.
W 41+1 tygodniu ciązy przez cesarskie cięcie przyszła na świat moja córcia Dobrosława Maria z wagą 3430g i 53cm.